Dyspensa. Restauracja

Niestety, nie jest to już ta sama Dyspensa. I nie chodzi mi o stary lokal ale o jakość, która po śmierci poprzedniego właściciela się obniżyła. Niby dania poprawne, lecz już bez polotu, coś sporo ze starego menu. Ale są też rzeczy absolutnie nie do przyjęcia i dyskwalifikujące lokal. Jedną z nich, która tyczy się i obsługi, i podejścia do klienta a'la Januszex jest sytuacja, gdy kelner na początku prócz napojów proponuje pieczywo, tzw. "czekadełko", ale nikt nie spodziewa się, że za kilka sztuk pieczywa (własnego odpieku) zapłaci 31 PLN!!! A jeśli już jest to tak cenne pieczywo (moim zdanie nie) to obsługa powinna poinformować, iż jest do dobro "luksusowe" i tak kosztuje. Pewnie za jakiś czas znów odwiedzę to miejsce ale po to aby finalnie się z nim pożegnać... Chyba, że mnie jednak zaskoczą.

Klimatyczne miejsce na różnego rodzaju spotkania zarówno towarzyskie jak i biznesowe z pyszną kuchnią fusion oraz dobrym winem. Pomocna obsługa kelnerska. Dość długi czas oczekiwania na potrawy. Przyjemna atmosfera. Warto zarezerwować stolik wcześniej.

Miła obsługa, super klimat, dobre jedzenie. Zamówiłem: • PRZYSTAWKI ZIMNE: - carpaccio z rukolą i parmezanem (69 pln): smaczne, świeże, dobrej jakości parmezan. Polecam. • DANIA GŁÓWNE: - filet dorsza z patelni z sosem wasabi i dzikim ryżem (119 pln): przepyszna ryba. Mięsista, aromatyczna. Mega dobry dziki ryż. Zdecydowanie polecam spróbować to danie💥

DRUGI RAZ JESTEM W PIANCE I POLECĘ KAŻDEMU KTO CHCE FAJNIE, MIŁO ORAZ W PEŁNYM PROFESJONALIZMIE SPĘDZIĆ CZAS. 101% POLECAM

Elegancka restauracja w samym sercu Warszawy, personel uprzejmy i profesjonalny, Pani Klaudyna świetnie nam doradziła w wyborze dań i koktajli. Poziomki na deser dopełniły całości. Bardzo polecam!

Niestety, moje doświadczenie w restauracji Dyspensa w Warszawie było rozczarowujące. Już od wejścia nie poczułem się mile widziany – obsługa była nieprzyjemna i sprawiała wrażenie, jakby była znużona swoją pracą. Jedzenie, które zamówiłem, okazało się nie tylko przeciętne, ale także nieco zimne, co nie przynosiło przyjemności z jedzenia. Odnosiłem wrażenie że rzeczy są przygotowywane z torebki bo smak nijaki. W dodatku ceny były zdecydowanie za wysokie w porównaniu do jakości potraw. Oczekiwałem znacznie więcej, zwłaszcza biorąc pod uwagę pozytywne opinie, które wcześniej przeczytałem.Atmosfera w lokalu również nie była zachęcająca, co dodatkowo wpłynęło na moje negatywne odczucia. Niestety, nie mogę polecić Dyspensy i na pewno nie wrócę tutaj w przyszłości.

Jedliśmy dwa razy obiady rodzinne. Obsluga przemiła, jedzenie bdb, choć mój ojciec robił lepszy tatar 🙂 Atmosfera ok, choc trochę sztywno.

Wybraliśmy te restauracje dla urodzin koleżanki. Super stylowe i przytulne wnętrze i na tym chyba kropka. Jedzenie Nie coś wybitnego, gnocchi z borowikami bardzo dobre, kotlet devolay z porzuconymi frytkami na talerzu. Obsługa. Jeśli można było by wstawić 0, to bym to zrobiła. Za policzony serwis 12% dostaliśmy NIE miłego kelnera, który każdym swoim podejściem jakby dawał znać że nie ma co nas dobrze obsługiwać. Totalnym szokim stało to że poprosiliśmy przynieść jakiś deserek lub ciasto dla koleżanki ze świeczką, i ta beza została doliczona do rachunku. Pierwszy raz coś takiego widzę. (Nie zostaliśmy uprzedzeni o tym) Rachunek na 750 zł, a wrażenie niby jesteśmy w barze mlecznym. Po zjedzeniu wszystkiego do nas nikt więcej nie podchodził, nie dolewał wody, ani proponował. Byłam w dyspensie 4 lata temu, i wtedy to było totalnie inny, wyższy poziom. Rozczarowana

Czegoś tutaj brakuje. Smaczne jedzenie, może… ale niebywale nudne i klasyczne. Tatar o dziwnej konsystencji, tak drobny jak pasztet. Desery smaczne. Nam trafił się bardzo dobra obsługa kelnerska. Warto odwiedzić raz.

DYSPENSA brzmi i wygląda dobrze, gorzej z smakiem serwowanych dań. Nie spodziewałem się barszczyku z kartonu i pewnie nie spodziewały się go w sumie całkiem przyzwoite kołduny którym przyszło w nim pływać. A szkoda bo sezon na buraka w pełni i tylko chęci trzeba, żeby z tej pospolitej bulwy wygotować kolor i smak jak robiły to nasze babcie i mamy. Drugie danie z repertuaru polskiej klasyki też nie do końca się obroniło bo schabowy o grubości sznycla wiedeńskiego to już nie schabowy więc albo korekta w karcie albo więcej szacunku do schabu z kością. Nie uratowały sytuacji także klimaty śródziemnomorskie bo przy podaniu parmegiano do makaronu z owocami morza nie jeden Włoch by się wypowiedział negatywnie. Obsługa niby miła, ale w restauracji można wymagać ciut więcej i opieranie się jedną ręką o oparcie krzesła Klienta przy podawaniu jedzenia to jakoś nie tak. Szkoda, że tak to smakuje i sporo w sumie brakuje bo miejsce ma potencjał a i ceny w karcie pokazują apetyt właściciela na coś lepszego niż opisane powyżej.